
Banki
Internet
Prawo jazdy
Ronda
Ruch drogowy
Standardy
Telefony
Telewizja
Zakupy
Ewa, Paweł, Pawel, Czerwinski, Czerwiński, Pawel Czerwinski, Paweł Czerwiński,
Ewa Czerwińska, Ewa Czerwinska, MKOT, Czerwińscy, Czerwinscy, Czerwińska, Czerwinska, Czerwinscy.net,
Susello, expat, ekspat, ekspaci, emigracja, anglia
|
|
|
eXpat - czyli Polak na zesłaniu w Anglii... O rondach...
Jak się tutaj jeździ samochodem? Cóż, to był chyba jeden z moich największych
sennych koszmarów, które nękały mnie przed wyjazdem z Polski. Mam prawo
jazdy od 1988 roku i wydaje mi się, że mam sporo doświadczenia w prowadzeniu
rozmaitych typów aut. Strat w ludziach nie zanotowałem, w sprzęcie niewielkie.
To tyle tytułem wstępu.
Mój pierwszy kontakt z kierownicą z prawej strony miałem bodajże w 1998
roku, gdy przyjechałem służbowo do Anglii i wynająłem auto. Taki ze mnie
chojrak, pomyślałem, że nie ma problemu, w sumie miałem do przejechania
jakieś 70 mil, czyli trochę ponad 100 km i to głównie po autostradzie.
No i wszystko było pięknie, dopóki nie wjechałem do wątpliwej urody miasta
zwanego Swindon i nie zobaczyłem czegoś, co chyba przerasta wyobrażenie
każdego normalnego człowieka - przynajmniej w pierwszej chwili. Otóż było
to swoiste rondo. Zwane tutaj 'magic round about', czyli magiczne rondo.
Sama nazwa mówi już wiele;-) Otóż, wyobraź sobie, że jest sobie rondo,
do którego jest przyklejonych kilka mniejszych rond. Dzięki temu tworzy
się swego rodzaju rozeta. Pierwsze wrażenie jest naprawdę koszmarne. Ja
zatrzymałem wtedy samochód przed tym cudem inżynierii drogowej i przez
jakieś 15 minut wpatrywałem się w lokalnych kierowców, w jaki sposób oni
radzą sobie z tym diabelstwem. Po tych 15 minutach wsiadłem z powrotem
do auta i udało mi się przejechać. Gdy dwa dni później wyjeżdżałem z hotelu,
uświadomiłem sobie, że będę się musiał znów przez to rondo przedzierać.
Wróciłem więc do hotelowej recepcji, poprosiłem o zamówienie taksówki a
sam zadzwoniłem do firmy wynajmującej auta, aby sobie przyjechali po samochód,
bo ja go nie przyprowadzę na Heathrow. Jednym słowem - stchórzyłem. Potem
dowiedziałem się, że takich magicznych rond jest tylko trzy lub cztery
w całej Anglii. Więc jak tu przyjeżdżałem na stałe, pocieszałem się, że
w gruncie rzeczy nie muszę jeździć do Swindon i te ronda uda się omijać.
Jakież było moje zdziwienie, gdy się okazało, że biuro firmy, w której
pracuję, ma siedzibę w mieście, które się szczyci takim rondem. No i teraz
przyszedł czas na wyjaśnienie, jak się na takim rondzie poruszać. Otóż
każde rondo należy traktować oddzielnie. UWAGA: DYGRESJA - ruch na rondach
odbywa się oczywiście w kierunku odwrotnym niż ten w Polsce. Jak się wjeżdża
na rondo, to ci co już na nim są mają pierwszeństwo, bo nadjeżdżają z prawej
strony. Przy wjeździe na rondo NIGDY nie widziałem znaku podporządkowania,
więc zalecam wzmożoną uwagę - potem się do tego człowiek przyzwyczaja.
(Koniec dygresji). Magicznego ronda nie da się ogarnąć w całości, więc
każde rondo składowe należy traktować indywidualnie, pamiętając o zasadzie
prawej ręki. Jak się człowiek z tym oswoi, przestaje ono być problemem.
Sami Anglicy powiadają, że jeśli ktoś bez problemu radzi sobie z takim
rondem, to znaczy, że faktycznie potrafi jeździć.
W ogóle ronda są tutaj bardzo popularne. Występują w rozmaitych konfiguracjach:
od wspomnianych wyżej magicznych, poprzez dwa sklejone ze sobą, aż do takich
najzwyklejszych, pojedyńczych. Ja, na swojej drodze do pracy (8 mil, jakieś
20 min w porannym ruchu) mam ich chyba w sumie osiem. Ważne jest, że jak
się widzi rondo, nawet na szerokiej ulicy, a przecznica wygląda na małą
uliczkę, to pamiętaj, NA RONDZIE, NADJEŻDŻAJĄCY Z PRAWEJ STRONY, MAJĄ ZAWSZE
PIERWSZEŃSTWO!
Kilka, być może pomocnych, linków:
Magiczne
rondo w Swindon
Magiczne
rondo w Swindon raz jeszcze
Magiczne rondo w Hemel
|